Na czasie Volvo na Driverland: prezentacje PowerPoint ustępują miejsca mocy kilowatów > Robert Kamiński Opublikowane 5 października 2024 0 0 230 Podziel się Facebook Podziel się Twitter Podziel się Google+ Podziel się Reddit Podziel się Pinterest Podziel się Linkedin Podziel się Tumblr Wyobraźcie sobie, że jedziecie na tor wyścigowy pod Mszczonowem, spodziewając się ryku silników i zapachu spalonej gumy. Zamiast tego witają was… slajdy PowerPoint. Witajcie w Driverland, gdzie Volvo postanowiło zamienić adrenalinę na ampery, a okrążenia na wykresy sprzedaży. Ale nie martwcie się, to dopiero początek naszej elektryzującej przygody! Akt I: prezentacje, czyli jak zmusić miłośnika motoryzacji do słuchania o kilowatogodzinach Emil Dembiński, Managing Director Volvo Poland, wkroczył na scenę z energią, która mogłaby zasilić małe miasteczko. Albo przynajmniej jeden elektryk przez całą noc. Ogłosił „rekordowy rok” dla Volvo w Polsce z takim entuzjazmem, jakby właśnie wygrał Le Mans jadąc tyłem. W kraju, gdzie elektryki stanowią kilka procent rynku, to trochę jak być najszybszym ślimakiem w wyścigu — technicznie imponujące, ale czy to naprawdę zmienia zasady gry? Dembiński zasypał nas liczbami jak konfetti na paradzie zwycięzców. Sprzedaż wzrosła o x procent, udział w rynku zwiększył się o y, a liczba elektrycznych Volvo na polskich drogach osiągnęła zawrotną liczbę z. Wszystko to brzmiało imponująco, dopóki nie uświadomiłeś sobie, że z to wciąż mniej niż liczba stacji benzynowych w przeciętnym polskim mieście. Dembiński zaprezentował plany Volvo na 2030 rok: 90% „zelektryfikowanych” samochodów. Uwaga na grę słów – „zelektryfikowanych”, nie „elektrycznych”. To jak obiecać, że będziesz pił więcej wody, wliczając w to piwo. Sprytne, prawda? Akt II: SAMAR wkracza do gry, czyli jak dodać trochę realizmu do elektrycznych marzeń Gdy już myśleliśmy, że więcej wykresów nas nie zaskoczy, na scenę wkroczył zespół SAMAR w osobie Wojtka Drzewieckiego. Jego prezentacja o rynku samochodowym w Polsce była jak kubeł zimnej wody na rozgrzane elektrycznymi marzeniami głowy. Liczby, trendy, prognozy — wszystko to pokazywało, że droga do elektryfikacji w Polsce jest dłuższa niż kolejki do ładowarek w centrum Warszawy w piątkowe popołudnie. Ale prawdziwą gwiazdą pokazu okazała się aplikacja Mototrendy, stworzona na platformie Qlik. To narzędzie to istny kombajn do analizy danych motoryzacyjnych — coś, co każdy fan liczb i wykresów chciałby mieć w swoim garażu obok kolekcji modeli samochodów. Wojtek poruszał się po interfejsie aplikacji z gracją kierowcy Formuły 1 na torze, pokazując trendy rynkowe tak klarownie, jakby czytał z otwartej książki. Mototrendy pokazały nam przyszłość analizy rynku motoryzacyjnego — i uwierzcie mi, ta przyszłość jest równie ekscytująca co elektryczne Volvo na torze wyścigowym. Tylko że zamiast zapierających dech w piersiach przyspieszeń, mamy tu zapierające dech w piersiach wykresy i statystyki. Kto by pomyślał, że liczby mogą być tak… elektryzujące? Akt III: Volvo w akcji, czyli jak rozbudzić nadzieję po dwóch godzinach prezentacji Gdy już myśleliśmy, że tym razem na Driverlandzie jedynym sportem będzie zasypianie z otwartymi oczami, a naszymi największymi wrogami stały się własne powieki, Emil zapowiedział prawdziwy gwóźdź programu — testy samochodów. Nagle, sala pełna ludzi w półśnie ożywiła się jak stado pingwinów na widok pierwszej kry po długiej podróży. Dembiński, z entuzjazmem godnym dziecka w sklepie z zabawkami, przedstawił całą gamę modeli Volvo dostępnych do testów. „Mamy dla was nie lada gratkę”, mówił, a jego oczy błyszczały jak chromowane felgi. „Na suchym torze czeka na was EX30, nasza elektryczna perełka. Ale to nie wszystko!” I rzeczywiście, to nie było wszystko. Emil z dumą zaprezentował pozostałe modele, które czekały na śmiałków na torze z nawierzchnią imitującą poślizg. „Tu dopiero zaczyna się prawdziwa zabawa”, powiedział z uśmiechem, który sugerował, że wie coś, czego my jeszcze nie wiemy. Trzy tygodnie z elektrycznym Volvo EX30 – recenzja – Komputer w Firmie Epilog: gdy ciche bestie pokonują głośne prezentacje Po dniu spędzonym na Driverlandzie głównie wśród slajdów PowerPoint i dyskusji o elektrycznej przyszłości, muszę przyznać — jestem pod wrażeniem. Nie tyle samych prezentacji, ile ambicji i planów Volvo. A co do EX30? Cóż, celowo zrezygnowałem z jazd testowych na torze. Nie dlatego, że nie lubię dobrej zabawy, ale dlatego, że przez ostatnie trzy tygodnie miałem okazję dogłębnie poznać ten model w codziennym użytkowaniu. Jeśli jesteście ciekawi moich szczegółowych wrażeń z EX30, zapraszam do przeczytania mojej obszernej recenzji. Powiem tylko tyle — to auto potrafi zaskoczyć, i to nie tylko ciszą swojego elektrycznego napędu. Volvo pokazało, że potrafi nie tylko robić świetne prezentacje, ale także projektować samochody, które mają szansę zmienić nasze postrzeganie mobilności. Czy to przyszłość motoryzacji? Czas pokaże. Na razie jedno jest pewne — jeśli przyszłość ma wyglądać jak EX30, to może warto zainwestować w kilka dodatkowych gniazdek w garażu. Teraz tylko czekam, aż Volvo zamieni cały Driverland w jedną wielką ładowarkę. Bo co z tego, że mamy superszybkie elektryki, jeśli jedyne miejsce, gdzie możemy je naładować, to nasza własna garażowa wtyczka? Related Posts Przeczytaj również! Volvo C40 – klasyka w elektrycznym wydaniu Zrównoważony rozwój Zainteresowanie rynkami zagranicznymi napędzi cyfryzację polskiej branży inwestycyjnej