BiznesDomeny z balastem > redakcja Opublikowane 15 lutego 20120 0 294 Podziel się Facebook Podziel się Twitter Podziel się Google+ Podziel się Reddit Podziel się Pinterest Podziel się Linkedin Podziel się Tumblr Przepis na idealny adres www jest niezmienny od początku istnienia systemu DNS: nazwa generyczna połączona z najpopularniejszą dla dango obszaru językowego domeną najwyższego poziomu. Nad Wisłą będzie to polska nazwa z końcówką .pl, nad Renem niemiecka nazwa z końcówką .de, a nad Potomakiem – nazwa angielska z końcówką globalną .com (rozszerzenie .us jest mniej spopularyzowane niż .com, mimo że oba funkcjonują od 1985 r.). Skoro domenowa receptura jest tak prosta, to dlaczego tak wiele adresów internetowych woła o pomstę do nieba?Kwestia smaku (lub braku laku)Powody są właściwie dwa. Po pierwsze, internauci często nie dbają o estetykę domen. Czasem jest to kwestia braku wyczucia, czasem – brak domenowego know-how. Sam niejednokrotnie spotkałem się z serwisami postawionymi na frazach z dywizem, podczas gdy identyczna nazwa bez dywizu była dostępna w rejestrze (przypadek m.in. „Naszej klasy”). Zdarza się również, że zajęte są polskie nazwy w rozszerzeniu .com.pl bądź .com podczas gdy wolna jest „peelka”, choć to coraz rzadszy przypadek.Chybiony dobór końcówek czy dywiz rozdzielający wyrazy to jednak ćwierć biedy w porównaniu z niektórymi potworkami językowymi. Wielu drobnych przedsiębiorców lub autorów serwisów hobbystycznych – którzy być może faktycznie nie potrzebują ani dobrej marki, ani dobrej pozycji w wyszukiwarce Google ze względu na specyfikę swojego przedsięwzięcia – korzysta z bogato „zdobionych” nazw w subdomenach regionalnych lub bezpłatnych rozszerzeniach w stylu .vgh.pl czy .rdx.pl. Oczywiście jeśli komuś służą domeny pokroju e-hostel24.biz.pl – jego wybór, jednak z punktu widzenia wartości brandu czy samej domeny, takie konstrukcje adresowe można polecać jedynie w akcie najwyższej złośliwości. Oprócz słabego wyczucia tematu adresów internetowych, do wyboru słabszych domen skłaniają względy finansowe.Zdecydowana większość wartościowych adresów jest już zagospodarowana lub czeka na kupców na rynku wtórnym. Niestety inwestorzy często nie godzą się na ceny satysfakcjonujące klientów końcowych i adresowe nieużytki „wiszą” w Sieci latami. Z braku lepszych opcji internauci rejestrują więc nazwy bardziej skomplikowane, zawierające niepotrzebne symbole i obciążone subdomenami. W niekórych przypadkach takie rozwiązanie jest akceptowalne – o ile wystarczy nam wyczucia, by nie przeholować z dodatkami.By jednak takie zabiegi kosmetyczne miały sens, trzeba stosować je odpowiednio do przeznaczenia adresu.„Jeżeli traktujemy domenę jako inwestycję i liczymy na jej odsprzedanie, lepiej nabyć dobrą nazwę z adekwatnym do działalności „dodatkiem” niż czyste słowa kluczowe z rozszerzeniem np .czest.pl. Natomiast jeżeli serwis na domenie ma być jedynie wizytówką małej, lokalnej firmy, a nie kanałem sprzedaży internetowej, nie widzę przeciwskazań, by użyć do takich celów domen innych niż .pl, które są obecnie tańsze, np. .com. pl czy .co.pl” – radzi Dariusz Litawiński z giełdy domen Aftermarket.pl.Dawkować z rozsądkiemJak zatem wybrać domenę, która nie podkopie wizerunku naszego przedsięwzięcia? Jakie dodatki są dopuszczalne, a jakich lepiej unikać? – Kwestia stosowania „dodatków” jest w zasadzie intuicyjna. Wszelkiego rodzaju „ozdoby”, typu „e”, „e-”, „24” czy „online” powinny być wykorzystywane tylko wtedy, kiedy istnieje dla nich racjonalne uzasadnienie, na przykład gdy wskazują na dodatkowe atrybuty usługi czy produktu – tłumaczy Bartek Usydus z serwisu DomDomen.pl. I tak przedrostki „e” lub „e-” bądź wyraz „online” dodajemy, by zasygnalizować, że usługa jest świadczona przez internet, liczba „24” w nazwie świadczy z kolei o działalności całodobowej.Podobna zasada dotyczy domen TLD i subdomen. W rozszerzeniu .org nie rejestrujemy domen dla serwisów związanych z działalnością komercyjną (tu mamy szeroki wybór: końcówka krajowa, .com, .com.pl, .co.pl, .eu, .biz., .biz.pl), lecz wykorzystujemy je gdy prowadzimy działalność w ramach organizacji. Podobnie końcówka .info najlepiej sprawdza się w odniesieniu do serwisów informacyjnych, a w przypadku serwisu oferującego produkt czy usługę wygląda nienaturalnie. – Osobną sprawą jest dywiz, który w oczach inwestorów osłabia wartość domeny, choć dla klientów końcowych często nie ma aż tak dużego znaczenia.Z drugiej strony, jesli posiadamy frazę z kreską i stawiamy na niej serwis, dobrze jest dysponować taką samą nazwą bez łącznika, ponieważ w przeciwnym wypadku będziemy tracić ruch – przestrzega Usydus. Jednak dywiz nie zawsze jest zbędnym dodatkiem – gdy w domenowych frazach ostatnia litera pierwszego wyrazu i pierwsza drugiego są takie same (np. tani-internet), wówczas zastosowanie łącznika ma sens estetyczny, zwiększa też czytelność adresu internetowego.Jak widać, do domen odnosi się ta sama zasada, co do większości dziedzin życia i biznesu – wszystko z rozsądkiem i umiarem. Konkluzja niby banalna, z drugiej strony wielu z nas miewa problemy ze stosowaniem się do tej praktycznej maksymy. Related Posts Przeczytaj również!Wartościowe domeny regionalneSex domeny zaskoczyłyPrzełom w branży domenowej