Po godzinachOd papieru do cyfrowej książki > redakcja Opublikowane 30 lipca 20160 0 139 Podziel się Facebook Podziel się Twitter Podziel się Google+ Podziel się Reddit Podziel się Pinterest Podziel się Linkedin Podziel się Tumblr Oglądając scenki rodzajowe z lat 50-tych, 60-tych czy 70-tych, szybko dostrzeżemy pewną oczywistość. Druk był wszechobecny w życiu tamtej epoki. Ludzie czytali na potęgę w przestrzeni publicznej. W komunikacji miejskiej gazety pełniły wręcz rolę parawanów odgradzających pasażerów od siebie. Równie chętnie czytano na zachodzie jak i w Polsce Ludowej. Różnica sprowadzała się nie do popularności prasy, ale do serwowanych w niej treści. Przed rokiem 1989 w Polsce po książki sięgano dużo częściej, co zresztą potwierdzają regularnie publikowane przez Bibliotekę Narodową badania czytelnictwa. Obecnie większość Polaków książek unika – w ubiegłym roku 63,1% ankietowanych nie przeczytało ani jednego tytułu. Nie oznacza to jednak, że staliśmy się wtórnymi analfabetami. Czytamy po prostu co innego i głównie w sieci.Analogowy światDla kogoś, kto urodził się w latach 90-tych i dojrzewał wraz z kulturą cyfrową, życie bez Internetu może wydawać się nieco egzotyczne. Akceptujemy kolejki przed Apple Store – nie dziwią nas ludzie stojący w ogonku po nowego iPhone’a. Ale tłum pod księgarnią? Sama idea może się dziś wydawać lekko abstrakcyjna. Gdy jednak w 1969 roku wydano w Polsce po raz pierwszy „Ulissesa” Jamesa Joyce’a, warszawska księgarnia PIW znalazła się w stanie oblężenia, co zresztą utrwaliła ówczesna kronika filmowa. W szarej rzeczywistości PRL-u masowo polowano na światową beletrystykę, ponieważ miała posmak czegoś egzotycznego. W deficytowym świecie socjalizmu na półkach księgarni zalegał jedynie literacki ocet w rodzaju drukowanych masowo dzieł klasyków marksizmu. Ten analogowy świat sprzed kilku dekad nie był, mimo pozorów, papierowy w stu procentach.Na zachodzie archiwizację analogową prasy i zbiorów bibliotecznych prowadzono na szeroką skalę już w latach 50-tych. W krajach demokracji ludowej przodowała w tym NRD. Wykorzystywano mikrofilmy pozwalające na przechowywanie materiałów w lokalnych archiwach. Czytelnicy mogli korzystać ze specjalnych maszyn – czytników mikrofilmów. Na przełomie lat 70-tych i 80-tych w Polsce upowszechniły się domowe rzutniki. Pozwalały na wyświetlanie zdjęć i dokumentów z przeźroczy, ale najchętniej puszczano z nich bajki dla dzieci. Analogowe rzutniki „Ania” z tamtego okresu wciąż można kupić na Allegro – to dość popularne pamiątki z PRL-u.Kiedy bity zastąpiły papier?Wraz z rozwojem komputerów możliwa stała się digitalizacja materiałów (archiwizacja cyfrowa). Idea elektronicznej książki (e-booka) narodziła się na początku lat 70-tych w Stanach Zjednoczonych. Początkowo e-booki miały zastąpić mikrofilmy oraz ułatwić czytelnikom dostęp do największych dzieł światowej literatury w ramach tzw. Projektu Gutenberg. Popularyzacja komputerów sprawiła, że dekadę później zaczęto dostrzegać ich komercyjny potencjał.W 1987 roku powieść hipertekstowa „Afternoon” Michaela Joyce’a przeszła do historii jako pierwszy utwór napisany na komputerze i wydany na dyskietkach. Papier przestał być czymś niezastąpionym. Kiedy e-czytanie zaczęło zyskiwać na popularności? Mniej więcej na początku lat 90-tych, gdy modemy w komputerach i pierwsze strony WWW ułatwiły dystrybucję cyfrowych treści. Bez tej komputerowej rewolucji dziś nie byłoby nie tylko smartfonów, ale również czytników e-booków takich jak inkBOOK czy Kindle.E-booki i prasa elektroniczna wciąż jednak potrzebowały dedykowanego urządzenia, które miałoby cechy oraz uniwersalność książki w miękkiej okładce. Komputery nie bardzo się w tej roli sprawdzały. Stacjonarne maszyny z monitorami CRT męczyły wzrok, a pierwsze laptopy były horrendalnie drogie i dość toporne.W poszukiwaniu złotego środkaW 1993 roku wystartował serwis BiblioBytes, pierwowzór współczesnych księgarni internetowych. Sprzedawał cyfrowe książki na ówczesne pecety. Dopiero cztery lata później nastąpił przełom, w postaci pierwszego w miarę mobilnego urządzenia zaprojektowanego pod e-booki. Do sklepów trafił palmtop (PDA) dla fanów e-czytania – Rocket eBook. Mieścił się w plecaku, ale miał też słabe strony. Sporo kosztował, a zastosowany w nim ekran LCD sprawiał, że przy intensywnym czytaniu bateria urządzenia szybko się rozładowywała. Potencjał e-booków pod koniec lat 90-tych wzmocniło opracowanie pierwszego otwartego standardu (OEB) oraz spore zainteresowanie nowinką ze strony słynnych pisarzy, takich jak choćby Stephen King.W 2004 roku, dzięki postępowi w rozwoju tzw. papieru elektronicznego (e-papieru), narodził się pierwszy czytnik e-booków z prawdziwego zdarzenia. Był niewiele większy od książki, przenośny i miał dostosowany do czytania 6-calowy wyświetlacz o bardzo niskim poborze energii. Stworzone przez Sony urządzenie radziło sobie z e-bookami, ale nie oferowało dostępu do Internetu. W 2007 roku koncern Amazon wypuścił na amerykański rynek e-czytnik Kindle. Oferował on dostęp do sieci i umożliwiał zakup cyfrowych książek z poziomu urządzenia. To był ten sam rok, w którym Apple zaprezentowało smartfona iPhone’a, a wydawcy zgodzili się, że najlepszym formatem dla e-booków będzie uniwersalny EPUB.Czytanie w epoce InternetuSocjolodzy spadek czytelnictwa w ostatnich latach tłumaczą tym, że obecnie wizja postępu kojarzy się nam z technologią, a nie z dostępem do papierowej książki. Wystarczy się jednak przejechać komunikacją miejską, by znaleźć ludzi wpatrzonych w ekrany smartfonów. Tylko część zabija czas grami. Zdecydowana większość przegląda Internet, czyta artykuły i e-prasę. Wiedza stała się więc towarem cyfrowym, a książki w tej nowej rzeczywistości mają formę e-booków dostępnych za pośrednictwem internetowej chmury.Chętnie czytamy więc na naszych smartfonach, ale jednocześnie nie zdajemy sobie sprawy z istnienia e-czytników, które mają dwie kluczowe zalety. Nie męczą wzroku dzięki zastosowaniu e-papieru i nie wymagają codziennego ładowania. Są też lepiej dostosowane do czytania cyfrowych treści niż nieco większe od smartfonów tablety. Dodatkowo niektóre e-czytniki, takie jak choćby inkBOOK Obsidian, pozwalają na dostęp do e-booków w oparciu o usługi abonamentowe, w których czytamy ile chcemy i w zasadzie gdzie tylko chcemy. Takie rozwiązanie ma ogromny potencjał w promowaniu „nowoczesnego” czytelnictwa. Bardziej zaawansowane modele dotykowe mają też wiele wspólnego z tabletami. Można na nich instalować aplikacje mobilne i korzystać z przeglądarki internetowej. Related Posts Przeczytaj również!ZTE powraca!Świąteczne zakupy w pełni uważaj na internetowe oszustwaRecenzja: eClicto – pora na ebooki